A zaczynamy od przyjechania po Terry'ego.
___________________________________________________________________________________
Podjechałem pod budynek i zatrzymałem się. Spojrzałem na Violettę, wygląda dzisiaj naprawdę pięknie.
Lys: Jesteśmy na miejscu. Znaczy się, najpierw chce cię z kimś poznać, bo prosił mnie o podwózkę. Mam nadzieje że nie jesteś zła.
Vi: Oczywiście że nie. Z chęcią poznam twojego kumpla. Ale później będziesz musiał mi to wynagrodzić.- Uśmiechnęła się delikatnie. Dodaje jej uroku.
Lys: Oczywiście.- Odwzajemniłem uśmiech, wysiadłem z auta i otworzyłem jej drzwi. Była tu. Wiem, bo Kastiel powiedział mi o tym. Kazał jednak udawać że nic nie wiem. Co on planuje? Widzę jednak że bardzo się denerwuje, co tu się wtedy stało?- Idziesz?
Vi: Tak, idę.- Złapałem ją za rękę. Nie chce żeby się tak denerwowała. Przy okazji chce odstresować siebie. Błagam, niech nie będzie dzisiaj Jem...
Wspomnienie
Siedziała tyłem do mnie. Podszedłem i delikatnie ścisnąłem jej boki. Podskoczyła lekko i zaczęła się śmiać. Podniosła się i zaczęła mnie gonić po całym dachu. Wywróciłem się a ona razem ze mną. Kiedy tak leżała na mnie wziąłem jej twarz w dłonie i delikatnie pocałowałem ją w usta. To był nasz pierwszy pocałunek.
Lys: Kocham cię Jem. Nie opuszczaj mnie.
Jem: Nie chce wyjeżdżać. Ale wrócę do ciebie. Obiecuję... I ja też cię kocham.- To było pół roku temu. Wtedy jeszcze nie wiedziałem że jest wariatką...
Koniec wspomnień, wracamy do rzeczywistości xD
Doszliśmy do wejścia do "centrum dowodzenia". Chłopaki uwielbiają tak nazywać ten pokój. Nie chce żeby Violetta za bardzo się denerwowała, a jestem pewien że niektórzy mogą ją pamiętać.
Lys: Zaczekaj tu na mnie, zabiorę go i możemy ruszać.- Ścisnąłem jej dłoń i wszedłem do pomieszczenia, zacząłem się rozglądać za Terry'm. Zauważyłem go na jednej z kanap. Jest perkusistą w naszym zespole. Podszedłem do niego. Chce jak najszybciej zabrać go i mieć to z głowy.
Lys: Terry, zbieraj się. Podwózka już czeka.
Ter: Człowieku, śpieszy ci się gdzieś?
Lys: Tak. Nawet bardzo. Więc ruszaj te swoje cztery litery bo nie zamierzam czekać.
Ter: Poczekaj. Daj chociaż wypić do końca.- Jak on mi działa na nerwy. Nie mam czasu cackać się z nim. Wyrwałem mu butelkę z ręki i wylałem do czyjejś szklanki.
Lys: Skończyłeś.
Ter: Stary... Ostatnio się tak śpieszyłeś, kiedy miałeś randkę z Jem...- Miałem wielką ochotę go udusić. Serio. Ale sekundę później smutek przejął nade mną kontrolę. Wciąż bolą wspomnienia o niej.- Oj... Stary... Na serio nie chciałem...
Lys: W sumie, dużo się nie pomyliłeś. Tak, jestem na randce. Więc ruszaj się, bo nie chce spędzić tu całego wieczoru.- Chyba w końcu podziałało.
Ter: Nie wiem czy to dobry pomysł mówić ci o tym teraz, ale była tu. I pytała o ciebie.
Lys: Co?
Ter: Spokojnie. Nic się od nas nie dowiedziała. Gorzej by było jakbyś tu był.
Lys: To mnie przerasta. Wolałbym żeby nigdy nie wróciła...
Wspomnienie (kolejne, mówiłam że będą =D)
Lys: Dziękujemy za zakupy w naszym sklepie. Zapraszamy ponownie.- W wakacje czasami dorabiam sobie w sklepie Leo. To znaczy często, bo on wtedy siedzi z Rozalią. To był dzień jak co dzień. W to sierpniowe popołudnie było naprawdę gorąco, na szczęście Leo naprawił klimatyzację. Ciągłe nudy, kilka klientek kręci się po sklepie, więc nie zwróciłem uwagi zbytnio uwagi na kolejną. Otworzyłem notes i zacząłem bazgrać jakieś ludziki.
???: Przepraszam, czy mógłby mi pan pomóc?- Drgnęłam na dźwięk tego głosu. Znałem go aż za dobrze. Podniosłem powoli głowę i ujrzałem przed sobą dziewczynę którą nie widziałam od 3 miesięcy. Na początku nie mogłem jej poznać przez brak kolczyków, które kiedyś miała na twarzy. Uśmiechnęła się delikatnie.Lys: Wróciłaś.- Wstałem i rzuciłem się jej na szyję. Tak bardzo mi jej brakowało. Zdziwiłem się gdy nie odwzajemniła uścisku. Odsunąłem się na krok i przyjrzałem się jej.
Jem:Przepraszam, ale chyba pan mnie z kimś pomylił.
Lys: Jem. Błagam, nie rób sobie żartów. To nie jest śmieszne!
Jem: Skąd zna pan moje imię?
Lys: Jem, przestań się wygłupiać. Jak mogłaś mnie zapomnieć? Byliśmy tacy szczęśliwi.
Jem: Przykro mi, ale nie znam pana.- Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Tak płaczę. Jestem wrażliwcem.- Lysander.
Lys: Co?
Jem: Tak nazywał się mój były. Jest pan nawet do niego podobny. Ale to źle. Był okropny, nie pisał, nie odpowiadał. A zanim wyjechałam wykorzystał mnie i powiedział że mnie nie kocha.
Lys: Jem... Czemu gadasz takie głupoty? To przecież same kłamstwa! Nigdy bym cię nie skrzywdził!
Jem: Byłam pod stałą opieką mojego psychologa. Wyjaśnił mi czemu tam trafiłam. Kazał mi unikać go, kiedy już tu wrócę. Ale bardzo chciałabym się z nim spotkać, myślałam że go tu znajdę, bo w końcu to sklep jego brata, wiedziałeś o tym? No cóż, w każdym razie do widzenia panu!- Uśmiechnęła się i w podskokach wyszła ze sklepu. Co oni jej tam zrobili?
Koniec wspominania
Ramię w ramię wyszliśmy z pomieszczenia. Co tu robi Riley? Zawsze był przeciwko mnie, a teraz gada z moją dziewczyną. Wkurzyłem się, nie ukrywam.
Lys: Widzę, że wy już się poznaliście?
Vi: T... Tak. miło poznać więcej twoich znajomych.- Uśmiechnęła się strasznie sztucznie. Ukrywa coś, ona nie umie kłamać. Wolałem nie drążyć tematu. Jeśli zechce to mi powie. Riley rzucił mi szybkie spojrzenie i poszedł w siną dal.
Lys: Violetto, poznaj proszę, to mój kolega Terry.- Uśmiechnęła się do niego i uścisnęła dłoń.
Ter: Terry, ale wszyscy nazywają mnie Pająk.- Błagam Pająk nie palnij niczego, bo znajdę cię i zabiję. Na szczęście nic nie dopowiedział.
Vi: Violetta, dla znajomych Violka.- Puściła jego rękę i ruszyliśmy do samochodu. Przez większość drogi Terry ciągle mówił. Bałem się tylko żeby nie powiedział czegoś za dużo. Stanąłem pod jego domem i chciałem jak najszybciej pozbyć się go. Violetta była widocznie pod wrażeniem.
Ter: Dzięki jeszcze raz za podwózkę, gdybym znowu się spóźnił, pewnie w końcu wysłałby mnie do tej szkoły wojskowej.
Lys: Nie ma sprawy. Czego się nie robi dla kumpli.- Przybiliśmy żółwika i mogłem wreszcie pobyć sam na sam z Violettą. Odwróciłem się w jej stronę i złapałem za rękę.- Przepraszam że tak długo to trwało.
Vi: Nic się nie stało. Miło było poznać nowych ludzi.- Uśmiechnęliśmy się jednocześnie. Pocałowałem ją w policzek i skupiłem na kierowaniu. Nagle usłyszałem że dzwoni mój telefon. No ludzie, chwili spokoju nie ma.
Lys: Możesz sprawdzić kto dzwoni?- Nie chciałem odrywać wzroku od jezdni, nie jestem jeszcze zbyt dobrym kierowcą.
Vi: Kto to Adam?- Na szczęście to tylko on. Nie wiem czemu się tak bałem, może że Jem zadzwoni?
Lys: To mój młodszy brat.
Vi: Ty... Masz młodszego brata?- Faktycznie, niewiele osób wie że mam młodszego brata, ale myślałem że Violka należy do nich. Widocznie zapomniałem jej powiedzieć.
Lys: Mogłabyś mu odpisać, że pogadamy w domu?
Vi: Jasne.- Kątem oka widziałem jak pisze SMS-a. Znów serce zabiło mi mocniej, a co jeśli znajdzie numer Jem i nasze wspólne zdjęcie? Dojechaliśmy na miejsce, więc wjechałem na parking i zatrzymałem wóz. Wysiadłem z samochodu i otworzyłem Violetcie drzwi.
Lys: Pierwsza część wieczoru. Kolacja.- Zawsze przychodziłem tutaj z Jem. Może dlatego że to jest restauracja mojego wujka? Taki rodzinny interes. Wujek od zawsze uwielbiam Włochy, tam poznał swoją żonę. Dzięki niemu doskonale znam włoski. Weszliśmy do środka i od razu można było wyczuć zapach świeżych owoców, warzyw i przypraw.- Miałem rezerwację na dzisiaj. Nazwisko Brown.
Kel: Tak. Oczywiście. Zapraszam za mną.- Kelner ledwo powstrzymywał się od śmiechu. Być może dlatego, że to mój kuzyn i nigdy nie mieli tu żadnych rezerwacji. Zaprowadził nas do wcześniej przygotowanego stolika, otoczonego różami. Ciotka bardzo się postarała. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy przeglądać menu.
Lys: Podoba ci się?- Byłem troch zestresowany. Violetta zazwyczaj nie mówi wiele o sobie i nie wiem co lubi jeść.
Vi: Tak, jest pięknie. Zamówiłbyś za mnie? Rzadko jadam w takich restauracjach...
Lys: Skoro chcesz.- Zamówiłem moje ulubione danie. Oczekiwanie na jedzenie minęło nam na rozmowie. Złapałem ją za rękę, a ona nie zabrała jej. Czułem się naprawdę dobrze, tym bardziej po wydarzeniach, które miały miejsce dwa miesiące temu...
Kolejne wspomnienie :D
Lys: O co wam chodzi?
Ri: Nic dziwnego że wyjechała... Jak można traktować dziewczynę jak śmiecia?
Lys: O czym ty mówisz?!
Ter: Jem... Była tutaj i wszystko nam opowiedziała. Całkowicie nie rozumiem czemu chce się z tobą spotkać.
Lys: Ludzie, dajcie spokój! Nic jej nie zrobiłem! Ona jest chora psychicznie!
Ter: Czemu mamy ci wierzyć?
Lys: Chłopaki... Ja nigdy... Nigdy bym jej nie skrzywdził... Kochałem ją, rozumiecie?! Musicie mi uwierzyć...
Jem: Heh chło...- Odwróciłem się. W wejściu stała Jem. Skupiła wzrok na mojej twarzy. Jej źrenice rozszerzyły się i zaczęła wrzeszczeć.- Co on tu robi?! Zabierzcie go! Zabierzcie go ode mnie!- Z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Co oni jej nagadali u tego psychologa?!
Ter: Chodź.- Pająk złapał mnie za ramię i wyciągnął na klatkę schodową. Zamknął drzwi i odetchnął.- Wejdźmy na dach, muszę pooddychać świeżym powietrzem. Szybko weszliśmy na górę.- Wierzę ci.
Lys: Co?
Ter: Wierzę ci. Ale musisz jeszcze przekonać resztę chłopaków. Ja jestem i zawsze będę po twojej stronie.
Lys: Dzięki stary.
Ter: Musisz jeszcze wiedzieć, że powiedziała że zniszczy ciebie i każdą dziewczynę którą kiedykolwiek możesz mieć. Póki chłopaki są po jej stronie, radzę nie mieć żadnego nowego związku, bo mogą pomóc jej spełnić obietnicę.- Złapałem się za głowę i rękami przeczesywałem włosy coraz szybciej. Ale zamiast mnie uspokoić, denerwowałem się coraz bardziej.
Lys: Czemu ona mnie tak nienawidzi? Nic jej nie zrobiłem. Kochałem ją, a ona mnie.
Ter: Na to pytanie może odpowiedzieć ci tylko ona.
Teraźniejszość czeka, przeszłości nie zmienisz myśląc o niej na randce xD
Na szczęście chłopaki przejrzeli na oczy i w końcu uwierzyli mi.
Rozmawialiśmy o wszystkim. Violettę bardzo interesowała moja rodzina. Po chwili kelner wrócił niosąc szklanki z piciem. Tuż przed naszym stolikiem, zahaczył się o własne nogi i przewrócił się, wylewając zawartość szklanek na Violettę.
Vi: A! Coś ty zrobił?
Kel: Prze... Przepraszam panią.
Lys: Zrobiłeś to specjalnie!
Kel: Nie chciałam... Ale zapłaciła mi...
Lys: Kto?
Kel: Ona!- Wyrzucił rękę w górę, wskazując na wejście.O nie...
Lys: Tylko nie ona...- Kątem oka widziałem że Violetta również patrzyła na wejście. Była... zszokowana.
___________________________________________________________________________________
Będzie jeszcze druga część tej części xd
Czyli jeszcze jedna część Oczami Lysandra =D
Powiem kto wygrał ciacho dopiero kiedy będzie o tym mowa w którejś z części (czyli za dwie części xd)
Pamiętajcie o zlocie! Więcej informacji na blogu Belli ;3