1 grudnia 2013

Oczami Violetty cz.15/2

To będzie już ostatnia część z perspektywy Lysandra. Powrócimy do naszej głównej bohaterki czyli Violetty. Chciałabym podziękować wszystkim którzy czytają tego bloga. To naprawdę wiele dla mnie znaczy :)
Nie obrazicie się jeżeli zamienię imprezę haloweenową na andrzejkową? Trochę już minęło od haloween, więc to by było trochę dziwne dodawać tak po czasie xd
A teraz wracajmy do opowieści, mam nadzieję że jeszcze pamiętacie co się działo =D
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W drzwiach stała Jem. A robiłem wszystko. Wszystko. Byle nie zepsuła tego wieczoru. Pewnie byłem zbyt nieostrożny. Mogłem jeszcze zaczekać, przecież wiem do czego jest zdolna. Byłem... wściekły. Nie było jej tyle czasu, więc czemu teraz chce zepsuć mi życie?!
Vi: Kto...Kto to jest? Kim jest ta dziewczyna?!- Violka podniosła głos. Słyszałem to wcześniej tylko raz w życiu. A było to dzisiaj w piwnicy. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem. Wyglądała na rozczarowaną, złą, smutną, ale w tej chwili zdecydowanie przebijało się rozczarowanie. Spojrzałem z powrotem na Jem, która stała dalej w tym samym miejscu z założonymi rękami. Zachowujmy się jakby to nie było nic nadzwyczajnego. Może uda mi się jej pozbyć... Kiedy otwierałem usta żeby przedstawić sobie damy, Jem mnie wyprzedziła.
Jem: Mogłabym zapytać o to samo. Naprawdę nabrałaś się na ten tani chwyt?- Prychnęła.- Wielki romantyk. Bratnia dusza. Miłośnik muzyki klasycznej.- Zbliżała się coraz bardziej. Kiedy weszłam w krąg światła, serce mi zmiękło. Nadal była tak piękna...
Wspomnienie :D
Jak zawsze siedziałem w parku wymyślając nowe teksty. Bazgrałem przy tym okropnie. Zacząłem rysować ewolucję człowieka, co w jakiś dziwny i niepojęty sposób uspokajało mnie. Nagle tuż przede mną przebiegł wielki pies. Nie znam się na rasach, ale zdaje mi się że to mógł być pies szwajcarski. Rozejrzałem się za właścicielem psa. 
???: Uwaga!!!- Spojrzałem w tamtą stronę i przez ułamek sekundy zdążyłem jedynie zauważyć że jakaś dziewczyna zbliża się w moją stronę z dużą prędkością. Nim zdążyłem coś zrobić leżałem na ziemi, a dziewczyna na mnie.
???: O mój boże, bardzo przepraszam. Naprawdę nie chciałam. Figaro pociągnął mnie strasznie mocno. Nic ci się nie stało?- Słowa wypływały z jej ust błyskawicznie. Spojrzałem na jej twarz, wyglądała na naprawdę zmartwioną, ale pierwsze na co zwróciłem uwagę to to że, była piękna. Czarne faliste włosy okalały jej twarz. Duże, czarne oczy przyciągały z niesamowitą siłą. Usta nie pozostawały dłużne, pełne, różowe usta, które ciągle były w ruchu.
Lys: Nic mi nie jest. A ty jak się czujesz?- Wstałem, podałem dłoń nieznajomej i pomogłem jej podnieść się z ziemi. Dopiero teraz zauważyłem że ma na sobie rolki. To wiele wyjaśnia.
???: Dobrze, dziękuję. Trochę mi głupio, ale mógłbyś pomóc złapać mi psa? Gania już tak od dłuższego czasu.
Lys: Oczywiście.- Uśmiechnęła się. Teraz wygląda jeszcze piękniej.- Jak nazywa się twój pies?
???: Figaro. 
Lys: Jak w operze?- Spojrzałem na nią rozbawiony.
???: Dokładnie.- Zaśmiała się. Uśmiechnęła się podejrzanie i zaczęła śpiewać imię psa (mam nadzieję że kojarzycie tą melodię xd). Po chwili dołączyłem do niej i wspólnie kręciliśmy się po parku szukając Figara. Nie musieliśmy długo chodzić, bo po chwili sam do nas przyszedł. Dziewczyna przypięła mu z powrotem smycz do obroży.- Nigdy więcej mi tak nie uciekaj.- Spojrzała na mnie i ponownie się uśmiechnęła.- Jeszcze raz dziękuję za pomoc.
Lys: To naprawdę nic wielkiego.- Zawahałem się tylko na chwilę i dodałem.- Lysander.
???: Jem. Miło poznać.
Koniec wspomnień :]
Jem: To wszystko kłamstwa.
Lys: Zamknij się.- Ledwo powstrzymywałem drżenie głosu. Wyjdź. Wyjdź z mojego życia i nigdy nie wracaj.
Jem: Bo co? Co mi zrobisz? Tylko mi nie mów że uderzysz dziewczynę! Taki dżentelmen?!- Próbuje mnie sprowokować. Nie wiem dlaczego, ale do tego dąży.
Lys: Ile razy mam ci powtarzać że nie chce mieć z tobą nic wspólnego?!- Z tobą nie. Chce dawną Jem. Tą, która kiedyś była dla mnie wszystkim. Kiedy mówiłem, nie mogłem opanować głosu. Chciało mi się płakać z rozpaczy, ale widocznie ona jeszcze nie skończyła.
Jem: Ale ja tylko przyszłam ostrzec twoją nową dziewczynę!- Teraz zwróciła się do Violetty całkowicie ignorując moją obecność. Nie... nie mogłem tego słuchać. Zatkałem uszy, ale te kłamstwa którymi karmiła teraz Violę dolatywały do moich uszu.
Lys: Violetto, błagam nie słuchaj jej. Ona jest szalona. Nie wiem czemu się do mnie przyczepiła.
Vi: Zawieź mnie do domu.
Lys: Co?- Uwierzyła jej...?
Vi: Słyszałeś. Zamknij się i odwieź mnie natychmiast do domu!- Widziałem że toczy wewnętrzną walkę. Po chwili podeszła do stołu i pociągnęła za obrus. Nie było na nim nic z wyjątkiem wazonika ze sztucznym kwiatem, który poleciał wprost na Jem. Cała zawartość wazonu czyli woda i kwiatek znalazły się na dziewczynie.
Vi: Jesteśmy kwita.- Viola nie oglądając się ruszyła do wyjścia. Stałem nieruchomo nie do końca rozumiejąc co się przed chwilą stało. Jem patrzyła za wychodzącą.
Jem: Uważaj na zakrętach! Lubi łapać wtedy za kolano!- Wtedy nie wytrzymałem i pobiegłem w stronę wyjścia. Po drodze Jem złapała mnie za ramię i przytrzymała.- Jak kocha to wróci. A teraz musimy pogadać.- Trzymała mocno moją rękę, prowadząc w tylko sobie znanym kierunku. Chciałem biec ze Violettą ale nigdzie jej nie widziałem, na dodatek Jem miała bardzo silny uścisk.
Jem: On musi wiedzieć... Po co? Nie lepiej pozbyć się go od razu?... Nie! Chce widzieć jego reakcje, kiedy wszystko mu powiemy...
Lys: Jem. Czemu mówisz do siebie?
Jem: On słucha. Podsłuchuje nas. Głupek... Nie mów tak! Jestem pewna że nie chciał, na pewno nie chciał.
Lys: Natychmiast wyjaśnij mi co się dzieje!- Spojrzała na mnie jak na dziwaka.- Czemu tak bardzo mnie nienawidzisz?!
Jem: Jeszcze ma czelność pytać nas o to! A widzisz? Mówiłam ci!- Zaciągnęła mnie do parku i posadziła na ławce. Sama usiadła obok.- Myślisz że pamięta to miejsce?- Rozejrzałem się. Było ciemno ale wiem gdzie jesteśmy. Uśmiechnąłem się delikatnie.
Lys: Tu spotkaliśmy się po raz pierwszy, kiedy wjechałaś na mnie.- Spojrzała na mnie jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę z mojej obecności.- Proszę. Powiedz mi, co się stało?
Jem: Pozwól że ja będę mówić. Znam tę historię lepiej od ciebie... Ok, niech ci będzie. Ale nadal nie rozumiem po co to robimy... Zaufaj mi.- Odetchnęła głęboko.- Nie powinna nam już więcej przeszkadzać. Pamiętasz nasze ostatnie spotkanie? Tak. Czułam się wtedy bardzo szczęśliwa. Kiedy wróciłam do domu, światło nadal świeciło się w sypialni moich rodziców. Poszłam więc zobaczyć czemu jeszcze nie śpią. Wiesz doskonale że, uwielbiają spać. Stanęłam w progu i delikatnie nacisnęłam klamkę. Nagle drzwi otworzyły się i zobaczyłam że stoi przede mną mężczyzna z białymi włosami i czarnymi końcówkami. Był ubrany cały na czarno oraz miał maskę, jednak zobaczyłam oczy. Były żółto-zielone. Znam tylko jedną osobę z tak nadzwyczajnymi tęczówkami. Wyglądał na równie zdziwionego co ja. Opanował się jednak szybko, popchnął mnie i wybiegł z domu. Zanim zdążyłam coś zrobić jego już nie było. Weszłam do sypialni i jedyne co widziałam to krew. Wszędzie było pełno krwi. A później zobaczyłam ciała. Nie chciała, ale musiałam się upewnić że to oni. To byli moi rodzice. Nie wiem czemu ich zabił, nie wiem. Nagle sobie coś przypomniałam i pobiegłam do pokoju brata. Spał. Mój kochany, malutki braciszek spał w swoim łóżeczku. Wzięłam go na ręce i zaczęłam płakać. Czemu mój ukochany to zrobił? Nie mam pojęcia kto, pewnie sąsiad, wezwał policję. Znaleźli mnie zapłakaną z rozmazanym tuszem ściskającą brata na środku pokoju. Widocznie wystarczyło im to, żeby zabrać mnie do psychiatryka. Zabrali mi brata i zamknęli w izolatce. Ile tam siedziałam? Nie wiem. Nie miałam okna. Tylko ja, łóżko, cztery betonowe ściany, jedzenie trzy razy dziennie oraz dwa razy w tygodniu psycholog. A wtedy pojawiła się ona.- Popukała się w głowę.- Od tego czasu zawsze jest ze mną. Powiedziała mi co mam zrobić, aby mnie wypuścili. Jej plan się powiódł. Ona pragnie śmierci osoby, która zabiła naszych rodziców. Ale nie wzięła jednego pod uwagę. Nie jestem w stanie zabić człowieka. Szukałam brata i znalazłam go. Ma już nową rodzinę. Pewnie już nawet mnie nie pamięta...-Moje oczy zaszły łzami. Nie mogłem już tego słuchać.
Lys: Jem, przykro mi. Ale błagam, uwierz mi. Nie zabiłem twoich rodziców. To nie przeze mnie byłaś tam gdzie byłaś. To nie była moja wina że zabrali twojego brata...
Jem: Miałeś nam nie przerywać!!! I widzisz do czego doprowadziłaś?! Przez to, możesz mieć wątpliwości! Trzeba było trzymać się mojego planu!
Lys: Zamknij się wreszcie!- Złapałem ją za ramiona i przytrzymałem.- Patrz mi w oczy. No patrz!- Nie chętnie spojrzała na mnie i utkwiła wzrok w żółtym oku.- Nie zabiłem twoich rodziców. I przyrzekam ci, że zrobię wszystko. Wszystko. Co w mojej mocy, aby pomóc ci znaleźć prawdziwego zabójcę.- Z impulsu przytuliłem ją do siebie. O dziwo odwzajemniła uścisk. Usłyszałem jej drżący głos
Jem: On nie kłamie, kochana. Zawsze kiedy kłamał, jego oko poruszało się. A teraz było nieruchome. On nie kłamie.- Po chwili wybuchła płaczem.
Lys: Już dobrze. Wszystko będzie dobrze. Obiecuję, że znajdę tego drania.- Po jakiś 5 minutach uspokoiła się i odsunęła się ode mnie.
Jem: Nadal będę miała cię na oku. Nie ufam ci do końca. Pamiętaj, że nadal jesteś na mojej liście podejrzanych. Może Jem przekonałeś, ale mnie jeszcze nie.
Lys: Będę uważał.- Złapałem ją delikatnie za rękę i poszliśmy prosto przed siebie. Muszę obmyślić plan działania. Ale na razie chce się pocieszyć tym, że Jem już nie chce mnie zabić. Wyciągnąłem telefon i szybko zadzwoniłem.
Lys: Terry? Masz może dzisiaj trochę czasu? Potrzebuję twojej pomocy. Chodzi o Violettę. I Jem. Musisz złożyć wizytę Violce, przeprosić i wytłumaczyć w moim imieniu.
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Gratulacje dla wszystkich, którzy napisali że to Terry jest zamaskowanym przybyszem ;)
Czyli ciacho wędruje do... Andrei (nie wiem czy dobrze odmieniłam xd), Jenny oraz Aleksandry =D








A oto i psiak ;P Imię dostał po moich kochanym kocie :]
Figaro

Czuję że ta część jest trochę słaba. Nie jestem z niej zadowolona :\ Ale może wy macie inne zdanie xD
To już ostatnia część oczami Lysandra i wracamy do Violetty ;)
Macie jakieś ciekawe pomysły? ( A tak przy okazji dziękuję Andrei za pomysł :D)
Zapraszam też do czytania: The Brunette Next Door. Postaram się niedługo dodać kolejny rozdział :)
To chyba wszystko... Do następnego rozdziału! =D

9 komentarzy:

  1. Dobrze odmieniłaś :) "Czuję że ta część jest trochę słaba." A weź się jebnij patelnią xD Rozdział jak zawsze cudowny oraz boski *.*
    Jea, mam ciastko ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Popieram panią wyżej. Rozdział zajebisty i nie waż mówić że tak nie jest. Dzieki za ciacho. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szuper, szuper, szuper ! xD
    Część słaba? Kobieto! Miki chce do mnie przyjść z siekierą, a to do ciebie powinna iść ty niedobra ty. Ty kłamczucho, która mówi, że ten rozdział jest słaby. I zgadzam się z Bellą. Jebnij się paletnią, potem jeszcze dołóż garnkiem i jak coś, to jeszcze mój kot może dołożyć. Rozdział zajebisty. Pozdrowionka xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Popieram panie wyżej!
    Jest świetne! Warto było czekać tyle na kolejną część!

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja popieram obie panie wyzej xD
    Rozdzial boski, *-*
    Ja ci dam tak dlugo kazac nam czekac na rozdzial D:

    OdpowiedzUsuń
  6. Cały tydzień kombinowałam nad przeszłością Jem D;
    Dopiero wczoraj Andrea dała mi pomysł xD
    Postaram się dodawać częściej, ale sami rozumiecie mnóstwo nauki ;/
    Ale czemu akurat patelnią? xp
    Nie nadaje się do kuchni xD

    OdpowiedzUsuń
  7. no ciekawe co tam dalej będzie ; o jak Lysander się na nowo zakocha w Jem, albo po prostu będzie coś do niej czuć i do Violetty, a ta będzie szukać pocieszenia u Rileya, Lys się wkurzy.. Kurde tyle opcji. ; o
    A rozdział świetny. ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Uffffff....... Jestem trochę zaskoczona takim obrotem sprawy... Jem była świadkiem morderstwa rodziców i widziała zabójcę, który miał takie same tęczówki jak jej ukochany i gdy poszła do pokoju sprawdzić czy jej braciszek żyje to w ten czas lekarze uznali iż jest nie poczytalna oraz chora i umieścili ją w szpitalu psychiatrycznym, bo nikt nie chciał jej uwierzyć biedna..... i to był błąd ponieważ umieścili zupełnie zdrową osobę, a "wypuścili" już chorą o czym świadczy fakt, że mówi sama do siebie i interpretuje siebie jako dobrą i złą dziewczynę, oby Lysander w porę zdążył jej pomóc za nim będzie za późno.....A to, że ten morderca cierpiał na heterochromię jak Lys i miał taki sam kolor oczu to mógł być po prostu przypadek...., gdyż taka przypadłość zdarza się naprawdę bardzo rzadko.A w związku z tym co się dalej wydarzy to uważam tak samo jak Dagmara :D, ponieważ on mimo takiej zmiany w jej zachowaniu dostrzerze w niej soją dawną miłość :)
    Sitzu M.

    OdpowiedzUsuń
  9. No, wreszcie mogłam przeczytać. :)
    I powiem (napiszę) tylko tyle: boskie :*, nie wiem co więcej mam dodać ;D Czekam na nexta xD

    OdpowiedzUsuń