O mój Boże.
Alexy zaprosił mnie na zakupy!!! Może to nie to samo, co
randka, ale zawsze…
Jesteśmy umówieni na 18, a ja nie mam pojęcia, w co się
ubrać! Kiedy odchodził, pochylił się nade mną i szepnął mi do ucha: „Chciałbym
zobaczyć cię w czymś kolorowym”, po czym uśmiechnął się i poszedł. Problem w tym,
że nie mam absolutnie nic kolorowego. Wiem, Rozalia może mi pomóc! Tylko gdzie
ja mam telefon?
Vi: Witaj Rozalio…
Roz: Violka? Skąd masz mój numer? A zresztą nieważne, co się
stało?
Vi: Chciałam cię poprosić o pomoc… Czy mogłabyś przyjść?
Roz: No pewnie! Zaraz będę!- Po czym natychmiast się
rozłączyła. Było słychać zadowolenie w jej głosie. Położyłam się na łóżku z
niecierpliwością oczekując na Rozę. Po 10 minutach usłyszałam pukanie do drzwi,
zadowolona ruszałam w stronę wejścia, od tego czekania i stresu zaczął boleć
mnie brzuch. Otworzyłam drzwi i prawie upadłam ze zdziwienia. O framugę opierał
się nie, kto inny tylko Lysander.
Lys: Cześć Violetto, Rozalia wysłała mnie za nią, bo jadą
gdzieś z Leo… Mogę wejść?- Dopiero teraz spostrzegłam, że nadal wpatruję się w
niego ze zdziwieniem, powróciłam, więc do wpatrywania się w podłogę i
przesunęłam się na bok żeby mógł wejść.
Vi: P… Proszę wejdź.
Lys: Zdziwiona?
Vi: Nawet bardzo. Potrzebna mi była pomoc Rozalii i jej
wiecznej energii, ale sądzę, że ty też będziesz mógł mi pomóc.- Zaprowadziłam
go do swojego pokoju i spojrzałam na niego tak, jak mógł patrzeć na niego
Lysander. Pierwsze, co rzucało się w oczy to była szarość.
Lys: A więc, o co dokładnie chodzi?
Vi: Wychodzę dzisiaj… I chciałabym… Dodać swojej osobie…
Koloru.- Podłoga w tym momencie wydawała mi się najbardziej interesującą rzeczą
na świecie.
Lys: Po pierwsze…- powiedział bardzo cicho, jedyne, co teraz
dla mnie istniało to jego głos- Musimy popracować nad twoją śmiałością. Spójrz
na mnie.- Leciutko podniosłam głowę i zauważyłam, że znajdował się jedynie
kilkanaście centymetrów ode mnie i przeszywał mnie wzrokiem.- Dobrze. Od razu
lepiej. Po drugie… należy ubrać się dobrze do okazji, więc gdzie się dzisiaj
wybierasz?- Patrzyłam prosto w jego dwu-kolorowe oczy, czułam jakby coś
iskrzyło między nami.
Vi: Ja… Ja idę na zakupy… Z Alexy’em- Dodałam najciszej jak
mogłam. Coś jednak zmieniło się w jego
oczach i odsunął się ode mnie. Usłyszał.
Lys: Więc…- Chrząchnął- Pokaż, jakie masz ubrania i
spróbujemy coś z tym zrobić.- Podszedł do mojej szafy i wybrał różne ciuchy.
Lys: Przymierz to, zobaczmy, co z tego wyjdzie… Poczekam na
korytarzu.- Położył rzeczy na łóżku i zamknął za sobą drzwi. Wybrał różową
koszulkę koszykarską, szorty w białą kratę, różowe legginsy i różowe baleriny z
kokardką. Nie wiedziałam, że mam takie rzeczy w szafie, chyba były jeszcze z
gimnazjum, jednak nadal pasowały.
Vi: Lysander, możesz wejść.- Otworzyłam mu drzwi, a on
wszedł do środka
Lys: Wyglądasz rewelacyjnie. Powinnaś częściej się tak
ubierać.- Lysio wyglądał na naprawdę zachwyconego.- Cóż w takim razie moje
zadanie skończone… Do zobaczenia w szkole.- Odwrócił się, ale przystanął jakby
zastanawiał się nad czymś.
Lys: Powiedz mi… Co łączy ciebie i Alexy’ego?- Tym pytaniem
całkowicie zbił mnie z tropu. O co mu chodzi, do jasnej Anielki?! Spojrzał mi
ponownie w oczy i zaczął się niebezpiecznie przybliżać
Vi: Ja… Nie jestem pewna… Ledwo go poznałam…- Nie miałam
absolutnego pojęcia, co mu powiedzieć. A może: Poznałam go dzisiaj, rozmawiałam
z nim dwa razy, a czuję jakbym znała go wieczność i był moim przeznaczeniem?
Bez sensu.
Lys: A… czy jest coś między nami?- Kolejne trudne pytanie.
Vi: Je… Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Jednym z
niewielu których mam.
Lys: Rozumiem… Nie mam zamiaru się narzucać.- Wyglądał na
smutnego, lecz nie chciał dać tego po sobie poznać. Powinnam teraz podejść do
niego złapać go za rękę, przytulić albo coś takiego, ale jak zwykle sterczę jak
słup soli wpatrując się w podłogę.
Vi: Muszę jeszcze się zjeść obiad zanim pójdę na zakupy,
więc…- Czuję jakbym wbijała mu sztylet serce, powolutku je krojąc, ale ta
sytuacja mnie przerosła, musiałam to zrobić.
Lys: Rozumiem… to narka.- Odwrócił się i wyszedł. Usłyszałam
jeszcze trzaśnięcie drzwi, po czym padłam na łóżko. Co ja najlepszego
zrobiłam?! Spojrzałam na zegar była już 17:40. Zerwałam się i pobiegłam do łazienki
żeby dokonać ostatecznych poprawek. Ostatnie spojrzenie w lustro i wybiegam z
domu. Mam nadzieję, że wybaczy mi spóźnienie, bo wiem, że na pewno nie zdążę na
czas. Wyciągam telefon z kieszeni 17:55. Ok, jestem już prawie na miejscu, może
jednak uda mi się…
???: Ała, uważaj jak chodzisz!
Cudne! :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam z punktu tej osoby więc ciekawe się zapowiada.
Ta akcja z Lysiem była urocza :*