26 września 2013

Oczami Violetty cz.3

O mój Boże.
Alexy zaprosił mnie na zakupy!!! Może to nie to samo, co randka, ale zawsze…
Jesteśmy umówieni na 18, a ja nie mam pojęcia, w co się ubrać! Kiedy odchodził, pochylił się nade mną i szepnął mi do ucha: „Chciałbym zobaczyć cię w czymś kolorowym”, po czym uśmiechnął się i poszedł. Problem w tym, że nie mam absolutnie nic kolorowego. Wiem, Rozalia może mi pomóc! Tylko gdzie ja mam telefon?
Vi: Witaj Rozalio…
Roz: Violka? Skąd masz mój numer? A zresztą nieważne, co się stało?
Vi: Chciałam cię poprosić o pomoc… Czy mogłabyś przyjść?
Roz: No pewnie! Zaraz będę!- Po czym natychmiast się rozłączyła. Było słychać zadowolenie w jej głosie. Położyłam się na łóżku z niecierpliwością oczekując na Rozę. Po 10 minutach usłyszałam pukanie do drzwi, zadowolona ruszałam w stronę wejścia, od tego czekania i stresu zaczął boleć mnie brzuch. Otworzyłam drzwi i prawie upadłam ze zdziwienia. O framugę opierał się nie, kto inny tylko Lysander.
Lys: Cześć Violetto, Rozalia wysłała mnie za nią, bo jadą gdzieś z Leo… Mogę wejść?- Dopiero teraz spostrzegłam, że nadal wpatruję się w niego ze zdziwieniem, powróciłam, więc do wpatrywania się w podłogę i przesunęłam się na bok żeby mógł wejść.
Vi: P… Proszę wejdź.
Lys: Zdziwiona?
Vi: Nawet bardzo. Potrzebna mi była pomoc Rozalii i jej wiecznej energii, ale sądzę, że ty też będziesz mógł mi pomóc.- Zaprowadziłam go do swojego pokoju i spojrzałam na niego tak, jak mógł patrzeć na niego Lysander. Pierwsze, co rzucało się w oczy to była szarość.
Lys: A więc, o co dokładnie chodzi?
Vi: Wychodzę dzisiaj… I chciałabym… Dodać swojej osobie… Koloru.- Podłoga w tym momencie wydawała mi się najbardziej interesującą rzeczą na świecie.
Lys: Po pierwsze…- powiedział bardzo cicho, jedyne, co teraz dla mnie istniało to jego głos- Musimy popracować nad twoją śmiałością. Spójrz na mnie.- Leciutko podniosłam głowę i zauważyłam, że znajdował się jedynie kilkanaście centymetrów ode mnie i przeszywał mnie wzrokiem.- Dobrze. Od razu lepiej. Po drugie… należy ubrać się dobrze do okazji, więc gdzie się dzisiaj wybierasz?- Patrzyłam prosto w jego dwu-kolorowe oczy, czułam jakby coś iskrzyło między nami.
Vi: Ja… Ja idę na zakupy… Z Alexy’em- Dodałam najciszej jak mogłam.  Coś jednak zmieniło się w jego oczach i odsunął się ode mnie. Usłyszał.
Lys: Więc…- Chrząchnął- Pokaż, jakie masz ubrania i spróbujemy coś z tym zrobić.- Podszedł do mojej szafy i wybrał różne ciuchy.
Lys: Przymierz to, zobaczmy, co z tego wyjdzie… Poczekam na korytarzu.- Położył rzeczy na łóżku i zamknął za sobą drzwi. Wybrał różową koszulkę koszykarską, szorty w białą kratę, różowe legginsy i różowe baleriny z kokardką. Nie wiedziałam, że mam takie rzeczy w szafie, chyba były jeszcze z gimnazjum, jednak nadal pasowały.
Vi: Lysander, możesz wejść.- Otworzyłam mu drzwi, a on wszedł do środka
Lys: Wyglądasz rewelacyjnie. Powinnaś częściej się tak ubierać.- Lysio wyglądał na naprawdę zachwyconego.- Cóż w takim razie moje zadanie skończone… Do zobaczenia w szkole.- Odwrócił się, ale przystanął jakby zastanawiał się nad czymś.
Lys: Powiedz mi… Co łączy ciebie i Alexy’ego?- Tym pytaniem całkowicie zbił mnie z tropu. O co mu chodzi, do jasnej Anielki?! Spojrzał mi ponownie w oczy i zaczął się niebezpiecznie przybliżać
Vi: Ja… Nie jestem pewna… Ledwo go poznałam…- Nie miałam absolutnego pojęcia, co mu powiedzieć. A może: Poznałam go dzisiaj, rozmawiałam z nim dwa razy, a czuję jakbym znała go wieczność i był moim przeznaczeniem? Bez sensu.
Lys: A… czy jest coś między nami?- Kolejne trudne pytanie.
Vi: Je… Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Jednym z niewielu których mam.
Lys: Rozumiem… Nie mam zamiaru się narzucać.- Wyglądał na smutnego, lecz nie chciał dać tego po sobie poznać. Powinnam teraz podejść do niego złapać go za rękę, przytulić albo coś takiego, ale jak zwykle sterczę jak słup soli wpatrując się w podłogę.
Vi: Muszę jeszcze się zjeść obiad zanim pójdę na zakupy, więc…- Czuję jakbym wbijała mu sztylet serce, powolutku je krojąc, ale ta sytuacja mnie przerosła, musiałam to zrobić.
Lys: Rozumiem… to narka.- Odwrócił się i wyszedł. Usłyszałam jeszcze trzaśnięcie drzwi, po czym padłam na łóżko. Co ja najlepszego zrobiłam?! Spojrzałam na zegar była już 17:40. Zerwałam się i pobiegłam do łazienki żeby dokonać ostatecznych poprawek. Ostatnie spojrzenie w lustro i wybiegam z domu. Mam nadzieję, że wybaczy mi spóźnienie, bo wiem, że na pewno nie zdążę na czas. Wyciągam telefon z kieszeni 17:55. Ok, jestem już prawie na miejscu, może jednak uda mi się…
???: Ała, uważaj jak chodzisz!

1 komentarz:

  1. Cudne! :)
    Jeszcze nie czytałam z punktu tej osoby więc ciekawe się zapowiada.
    Ta akcja z Lysiem była urocza :*

    OdpowiedzUsuń