26 września 2013

Oczami Violetty cz.5

W moich drzwiach stał Kastiel, a na mój widok, wykonał coś jakby półuśmiech.
Kas: Hej Violka. Możemy pomówić na osobności?- Przy czym znacząco spojrzał na moją mamę.
Vi: Mamo, możesz? To zajmie najwyżej 5 minut…
Ma: Ale nie dłużej!- Po czym jak gdyby nigdy nic poszła do salonu.
Kas: Już myślałem, że poszłaś spać, o „tak późnej porze”- Zaśmiał się, zaraz jednak spoważniał.- Ale nie przyszedłem tu po to żeby się z ciebie pośmiać.
Vi: Więc, o co chodzi?
Kas: Z tego, co wiem, znasz się na zwierzętach prawda?
Vi: T… Tak… Ale co się stało?
Kas: Chodzi o Demona… mojego psa. Dzieje się z nim coś dziwnego, przestał jeść…- Widać było, że naprawdę się o niego martwił. Pewnie czułabym się tak samo gdyby mój zwierzak, którego nie mam, zachorował.
Vi: Przyprowadziłeś go ze sobą?
Kas: Nie… Był zbyt słaby.
Vi: Niestety, nie dam rady ci pomóc. Mój tata jest weterynarzem… Poproszę go, aby jutro do ciebie poszedł.
Kas: Dzięki Violka! Nawet nie wiesz, jak bardzo ci dziękuję.- Nigdy nie widziałam Kasa tak radosnego. Ale zaraz wrócił stary.- Tylko nie waż się zapomnieć!- Pogroził mi palcem, odwrócił się i wyszedł. Zamknęłam za nim drzwi i oparłam się o nie. To zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień. Poszłam szybko do taty i porozmawiałam z nim na temat psa Kastiela, zgodził się zajrzeć do niego po pracy. Wróciłam szybko do pokoju, położyłam się i od razu zasnęłam.
Obudziłam się rano i postanowiłam ubrać się w niebieską koszulkę, czarne szorty, niebieskie tenisówki i naszyjnik z delfinem, który dostałam od Tobiasa. Spojrzałam na zegarek, była już 7:40! Dojście do szkoły zajmuje mi jakieś 15 minut czasem więcej. Wzięłam Tosta w rękę i ruszyłam do szkoły. Zajrzałam jeszcze szybko do klubu ogrodników, zostawić moją teczkę z rysunkami, gdy nagle kogoś usłyszałam.
???: Czyli to tu ciągle przesiadujesz?- Odwróciłam się, a przede mną stał Tobias, uśmiechając się promiennie- Ten gospodarz… Nazywał się chyba Nataniel… powiedział mi, że będę mógł cię tu znaleźć… i miał rację.
Vi: Tak… często tu jestem… Może lepiej chodźmy już do szkoły?
To: Masz rację, głupio by było spóźnić się na pierwszą lekcję.- Zaczął robić głupie miny, strasznie mnie rozśmieszając. Znów czułam się szczęśliwa jak dawniej. Objął mnie ramieniem i ruszyliśmy i ruszyliśmy do Sali A, gdzie byli już prawie wszyscy. Brakowało Alexy’a, Armina i Lysandra. Usiadłam oczywiście z Tobiasem.
To: Nie wierze! Nadal masz ten naszyjnik?
Vi: Oczywiście. To przecież świetny naszyjnik, a ty masz swój?
To: Głupio mi było nosić go na szyi…- Złapał się za nogawkę i podciągnął ją.- Więc noszą ją tutaj!
Uśmiechnęłam się lekko, dobrze znów mieć przyjaciela. Po chwili do klasy wszedł Lysander i zobaczywszy mnie z Tobiasem, przystanął ze zdziwienia. Panował się jednak szybko i usiadł koło Klementyny. Alexy z Arminem wkroczyli tuż przed nauczycielem, więc wymieniliśmy się tylko uśmiechami. Lekcja minęła dość szybko i spokojnie. Na przerwie Tobias został otoczony przez chyba wszystkich, a dziewczyny wpatrywały się w niego jak w obrazek. Oczywiście nie obyło się bez uwag dziewczyn o moim stroju.
Roz: Violka, wyglądasz super… A tak a propos Lysio nadał się do pomocy?
Vi: Tak… Nadał się, ale jak sądzę z tobą poszłoby mi szybciej…
Roz: Przepraszam, ale Leo zabrał mnie do restauracji, jak miałam mu odmówić?!
Su: Violka! Wyglądasz jakbyś wylała na swoje ubrania tęczę!*
Vi: E… Dzięki… Chyba…
Su: A przedstawisz mi swojego pięknego kolegę?
Vi: Okej… Su to Tobias, Tobias to Su.
To: Miło mi.
Alx: Więc to przez niego się wczoraj spóźniłaś, coo?


*Wiem, że to zdanie trochę bez sensu i może nie śmieszne, ale wczoraj, jak o tym pomyślałam to po prostu postanowiłam, że muszę je dodać xd

2 komentarze:

  1. Mnie się akurat podoba to zdanie i pasuje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To zdanie jest naprawdę fajne.
    I tak sobie myślę, że Viola powinna być z Lysiem.

    OdpowiedzUsuń